Niemcy – Kierowca z Ukrainy śmiertelnie pobity bo domagał się wypłaty po 8 tyg. – bandytów wynajął szef
W Niemczech wybuchła kolejna afera odnosząca się do branży transportowej, tym razem za sprawą reportażu ARD przedstawiającego historię ukraińskiego pracownika firmy logistycznej z południa Niemiec. Został on śmiertelnie pobity przez bandę zbirów w Erding pod Monachium, ponieważ domagał się zapłaty po ośmiu tygodniach pracy. Bandyci byli także rzekomo pracownikami tej samej firmy, w której Ukrainiec pracował – podwykonawcy pracującego dla giganta logistycznego GLS.
Vitalic Ovcharenko, przybył do Niemiec z Polski gdzie pracował wcześniej. Zdecydował się na ten krok ze względu na większe zarobki, które obiecano mu u podwykonawcy GLS. Media zastanawiają się jak to możliwe, że obywatel Ukrainy, która jest spoza Unii Europejskiej mógł pracować w Niemczech „legalnie”. Okazało się, że jego pracodawca za kwotę 350 euro załatwił mu fałszywy paszport rumuński, wtedy też obiecano mu zarobki w wysokości 6 euro z godzinę. Ale w rzeczywistości zapłacono mu tylko 380 euro za 8 tygodni pracy. Kiedy Vitalic i dwóch jego kolegów zażądali swoich pieniędzy, zostali wysłani do Erding pod Monachium gdzie powinni dostać swoje pieniądze. Na miejsce przywiózł ich kierowca. Trójka mężczyzn siedziała w samochodzie, ale zamiast posłańca przybył gang bandytów, najpierw wyciągając jednego z trzech kierowców z samochodu i bijąc go. Drugi z mężczyzn chciał wyjść z samochodu lecz został ogłuszony. Vitalic (trzeci z mężczyzn) próbował uciec, bandyci szybko go złapali torturując tak mocno, że kilka tygodni później umiera w klinice w Monachium.
Sprawa jest obecnie rozpatrywana w sądzie okręgowym w Landshut. Pięciu mężczyzn, Litwinów i Łotyszy zostaje oskarżonych o próbę zabójstwa. Przez rok pozostaną w areszcie, do tego czasu okoliczności mają zostać wyjaśnione. Rodzina wytoczyła twarde oskarżenia przeciwko firmie, w której pracowała ofiara. Ich zdaniem jej szefostwo wynajęło bandytów, którzy zaatakowali ofiary.
Również GLS komentuje całą sprawę: firma jest zszokowana całym incydentem zarazem informując, że ten podwykonawca to agencja pracy tymczasowej, z którą współpraca zakończyła się rok temu, po tym jak policja wyraziła swoje podejrzenia wobec GLS, że agencja dostarcza pracownikom fałszywe dokumenty.
Reportaż możecie zobaczyć tutaj:
Źródło: SWR.de